Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi garanza z miasteczka Tychy. Mam przejechane 60335.09 kilometrów w tym 10490.18 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.22 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy garanza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

Dystans całkowity:447.00 km (w terenie 157.00 km; 35.12%)
Czas w ruchu:18:58
Średnia prędkość:23.57 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:49.67 km i 2h 06m
Więcej statystyk
  • DST 30.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 23.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie sobie rozruszanie mięśniów

Niedziela, 31 sierpnia 2008 · dodano: 31.08.2008 | Komentarze 0

Takie sobie rozruszanie mięśniów po beskidzkiej wyrypie...

W piontek rozpocząłem w końcu z kumplem realizację naszego projektu po nazwą: "Babia Góra - Pilsko". Oczywista wszystko nożnie - zero pedałowania!

Dzisiaj wstałem z rana z obawą, że nóżki me będą odmawiać mi posłuszeństwa po 16-godzinnym spacerku w Beskidach (samego łażenia było kole 13 godzin chyba). Odnóża jednakże zachowały się wspaniałomyślnie, czyli bezboleśnie zapowiadał się dzionek.

Aby ten dzionek był fajniejszy, wsiadłem na rowerek w ogóle nieplanowany wcześniej, a więc tym bardziej przyjemniejszy. Czasu na niego miałem stosunkowo niewiele, więc pojeździłem po tyskich okolicach: Paprocany i ich ścieżki, Gostyń i jego asfaltowe dróżki, Wyry i ich również asfaltowe drogi oraz Wilkowyje. Potu było niewiele - bo taki był plan - rozruszałem me zawiasy troszeczkę dla lepszego samopoczucia mego.




  • DST 59.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 22.12km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mniej płaskiego, troszkę

Środa, 27 sierpnia 2008 · dodano: 29.08.2008 | Komentarze 0

Mniej płaskiego, troszkę pagórków okolicznych...

Najpierw kierunek na lędziński kościół św. Klemensa na górce. Podjazd terenowy między polami zaoranymi w pełnym słońcu zmoczył mnie potem solidnie.
Następnie szybki zjaździk jako konsekwencja wcześniejszego podjaździku i przez Hamerlę laskie pod górkię murckowską wylądowałem kole głównej trasy Bielsko-Katowice.
Na drugą stronę kole hałdy w jeden z najpiękniejszych terenów leśnych, czyli jazda na Kostę.
Znowu szybszy zjaździk i przez Dupinę na Podlesie a z Podlesia na wzgórze Gronie w kierunku na Mikolow. Z Mikolow na Wyry a z Wyrów do dom.
Zahaczywszy jeszczo o myjnię - obchlastałem wodą mego bajka ciśnieniowo. Wracałem do domciu dumny, że mam taki czysty sprzęcik jak od komunii.




  • DST 52.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.16km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bardziej terenowa pętelka

Wtorek, 26 sierpnia 2008 · dodano: 26.08.2008 | Komentarze 0

Bardziej terenowa pętelka pszczyńska z wiatrem i muchami we włosach i okolicach...

Tym razem do Pless na odwyrtkę czyli przez Cielmice country, Studzienice coutry toże, Pless town, aże do bahnhoffu pszczyńskiego. A patom przez ryneq, parq, Dębową alee do Piasku country, Kobióra country toże i poszwendawszy się tak jak wczora po Tychy city zawinąłem na równą siedem do home. W sumie całkiem przyjemnie pękło ponad pół setki kilosów.

Mam jeszczo takie maluśkie plany rowerowe na jutro - zobaczymy, czy moja szefowa (żonka) będzie jutro dla mnie i dla mych planów nieśmiałych taka łaskawa.




  • DST 40.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 22.86km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miało być z mapą, wyszło inaczej

Poniedziałek, 25 sierpnia 2008 · dodano: 25.08.2008 | Komentarze 0

Miało być z mapą, wyszło inaczej troszkę.

Dzisia w doma pojawiłem się kole pół cztery (w miarę szybkaśno), więc arbeit ancug do szafy - łobiadek szybciuchno zszamałem i lu w bety rowerowe.

Przed wyjazdem usiadłem (jak to drzewiej mawiali: "Jak chcesz jechać to najpierw usiądź") by z mapką w dłoniach ustalić co dzisiaj warto zaliczyć.

Plany były w miarę fajniste - w kierunku na Myslowitz, Murcki, Kostę, Podlesie, Mikolow do dom. Ale to były tylko plany.

Jakem wyjechał z bloczku ujrzałem ciemniaste chmury na horyzoncie akurat w kierunku planowanej jazdy - niczewo! Ja pierdykam jazdę w deszczu i kopnąłem się odwrotnie na Wyry. Tam się troszkię przejaśniło, więc na Mikolow i następnie Staropodleskąstrasse przez Kaskady do Podlesia. Potem przez Dupinę na Mąkołowiec i takie niezobowiązujące kręcenie się po Tichau celem wykręcenia równej czterdziechy.

Nóżencje me się troszkę rozgrzały po sobotniej wyprawce z mą małżonką na Babią. Jak wszystko dobrze pójdzie w przyszły weekend Babia G. come back z wariantem na Pilsko, czyli dłuższy spacerek z koleżką - mhmmm normalnie miodzio!




  • DST 60.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 23.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dłuższa przerwa się skończyła

Wtorek, 19 sierpnia 2008 · dodano: 19.08.2008 | Komentarze 0

Dłuższa przerwa się skończyła a więc jazda średnioszybsza...

No kurde! Nie pedałowałem juże ze dwa tydnie chyba. Wczoraj były nawet wieczorne możliwości rowerkowe ale chęci nie było....
Dzisiaj widoki rowerkowe były szersze (znaczy się czas pedałowania rzeczywistego był dużo konkretniejszy niże wczora), więc machnąłem dłuższy (szeroko rozumiany) wariant pszczyński. Zaliczyłem Radostowice, zaporę na Łące, Pless, Studzienice (dwa solidne drzewka przy drodze wyrwane z korzeniami - efekt burzy ostatniołkiendowej) - a reszta różnowariantowo na Paprach.

Przyjemnie jest tak poczuć na ciałku mym lejący się pot oraz leciutko drżące nożki me...




  • DST 70.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 23.46km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatnie przedurlopowe kręcenie

Czwartek, 7 sierpnia 2008 · dodano: 08.08.2008 | Komentarze 0

Ostatnie przedurlopowe kręcenie rowerem....

Zachciało mi się troszkę popodjeżdżać pod jakieś mniejsze wzniesienia, więc wybrałem trasę na Łaziska Górne i Middle. Duszno było: spociłem się solidnie, a tętno pracowało na wyższych zakresach. Na góreczce Wawrzyńca odbiłem na szlaczek w kolorze blue w kierunku Chudowa. Miodzio po prostu: równiuśki asfalcik z lekkim spadzikiem w lesie, droga ocieniona przez drzewka - nic więcej nie trza!

Jak Chudów to trza było zahaczyć o sośnierzowską inwestycję zwaną zamkiem i dalej szlaczkiem niebieskawym przez Bujaków do doliny Jamna River. Cała reszta już standardowa: wokół hałdy na rogatki Rudej Ślonskiej, przez Bałtycką kole Stargańca na Kattowitz-Podlesie, patom na Mąkołowiec, Wilkowyje do swojego bloczku.

Wszystkiego wyszło równo 70 kilosów - pięknie, ale najbardziej cieszyły mnie podjazdy na Łaziskach....

Na siodło rowerowe wlezę najwcześniej za tydzień...




  • DST 56.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 23.33km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wtorkowo, popołudniowo, mniej ciepło

Wtorek, 5 sierpnia 2008 · dodano: 06.08.2008 | Komentarze 0

Wtorkowo, popołudniowo, mniej ciepło i pszczyńsko....

Po obiadku zagiąłem parol rowerowy na dłuższy wariant do Pless przez Kobiór, Radostowice, zlalew Łąka (panorama Beskitów normalnie pycha) i ścieżynką między stawami do starego parku pszczyńskiego kole pół golfowych i żubrowiska.

Zahaczyłem o znajomków, bo właśnie przyjechali jako świeżo upieczone kursanty z alpejsko-taternickich wojaży wspinaczkowych. Pogwarzylimy kwilkę i trza było śmigać do nazad, bo mnie żonka nie wpuści do dom.

Poczytałem trochę o tegorocznym upchill'u na Śnieżkę - zapachniało mi przyszłorocznym projektem do wyhaczenia tejże Śnieżynki.

Przy okazji czas troszkę pojeździć na podjazdach: na początku lokalne hałdy a później pewnikiem Beskidy i raczej do zrobienia będzie szlaczek przez dolinki jurajskie.




  • DST 28.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 22.70km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Man in the rain, normalnie....

Niedziela, 3 sierpnia 2008 · dodano: 04.08.2008 | Komentarze 0

Man in the rain, normalnie....

Alem se kuźwa (żeby nie używać słów powszechnie uznawanych za obraźliwe) pojeździł!!! Ale wszystko od początku.

Plany niedzielne były pełny wypas. Kole pół trzy wyruszyłem bicyklem z mapą w kieszeni bocznej mych spodniów na odwiedziny starych kątów, generalnie Chudów i dolina Jamny z Rety na Rudą (ślonską). Planowałem zakończyć pedałowanie około siódmej z dystansikiem w granicach minimum siedmiu dych. No i niczewo z tewo.

Po przejechaniu laskiem na Wyry (dystans ok. 9 kilosków) raptownie lujneło z heaven w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek. Zatrzymałem się pod solidnym drzewkiem z nadzieją, że za chwilę przestanie. Nie przestało!!! Jak przestało w końcu padać byłem gruntownie przemoczony. Wyskoczyłem na asfalt i chlapiąc niemiłosiernie (byłem bez błotniczków) bo się kurna stawy porobiły lokalne na drogach, abarot damoj. Po przejechaniu 2 kilometrów nagle pojawił się suchutki asfalcik. Słoneczko zaczęło znowu ostro lukać spoza chmur, więc się troszeczkę przesuszyłem. Zaświtała myśl: "Nie ma co odpuszczać, jeno zmieniać plany wycieczki" - bo tam gdzie chciałem pierwotnie śmigać było ciemno-chmurzaście.
Popedałowałem więc przez Gostyń na Paprocany goniony przez zbliżającą się nieciekawą chmurkę.

Przy piramidzie chmurka się oczywista uaktywniła, więc schroniłem się na przystanku z myślą: "Zara przejdzie, to się pojedzie". To "zara" trwało kole 15 minutów. Z każdą chwilą spadało zapotrzebowanie na jazdę a wzrastało na powrót do domciu. I tak też zrobiłem, jak się troszkie chmurka uspokoiła.

Kilometr od domu zaczęła się full ulewa. Efekt: drugi raz kompletnie przemoczony jechałem wolniusio, bo się już nie stawy ale morza porobiły na asfalcie. W miejscach, gdzie było jakiekolwiek nachylenie terenu pojawiły się istne river bez widocznego dna (czytaj: asfaltu lub płytek chodnikowych). Ale i tak najlepsza była kaskada wodna niedaleko mego bloczku, czyli spływająca woda po schodach.

No może nie byłem spocony ale gruntownie mokry. 2 ulewy w ciągu godziny poczuć na mym body: bezcenne!!!




  • DST 52.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 25.57km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gorąc i pot, bez łez ale

Sobota, 2 sierpnia 2008 · dodano: 02.08.2008 | Komentarze 0

Gorąc i pot, bez łez ale ze speedem...

Znalazły się dwie godziny wolnego tajmu, więc tak bez żadnych planów pokręciłem się przed południem po okolicach Kobióra, stawach na Korzeńcu, Zgoniu, Gostyni, Wyr, Wicie Lake, znowu Wyr, Wilkowyj i Tychów.

Jazda była urozmaicona laskiem, parkiem, polami, asfaltem, szutrem i paskiem. Na Wilkowyjach prawie wszystkie drogi po stronie kościoła nie istnieją z racji wymiany kanalizy bądź innego ustrojstwa. Masakra normalnie.

A jazda jak to bywa w upale - jak się jedzie w miarę szybciusio, to wiaterek owiewa i jest cool, ale jak się już stanie to zdecydowanie nie jest cool. Pot pojawia się w ilościach litrowych i zalewa me body ze szczególnym uwzględnieniem face i eyes.

Dobrze, że pośmigałem przed południem. Później miasto przeżywało oberwanie chmur - po ilości wody z całą pewnością nie była to jedna chmurka...