Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi garanza z miasteczka Tychy. Mam przejechane 60335.09 kilometrów w tym 10490.18 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.22 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 150038 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy garanza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2008

Dystans całkowity:957.00 km (w terenie 383.00 km; 40.02%)
Czas w ruchu:41:32
Średnia prędkość:23.04 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:63.80 km i 2h 46m
Więcej statystyk
  • DST 21.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 23.77km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatki rowerowe....

Nie

Środa, 28 maja 2008 · dodano: 28.05.2008 | Komentarze 0

Ostatki rowerowe....

Nie było dużo czasu, więc zaliczyłem szerzej rozumianą pętelkę wokół Paprocany Lake. Kręciłem pedałami i lukałem na zegarek pilnując czasu, bo terminy goniły. Przed oddaniem bajka do serwisu celem wymiany tego co niezbędne popryskałem go wodą podcieśnieniową na myjni - niech kurde wygląda twarzowo (ramowo?) w serwisie, gdy będą przy nim grzebali.

Ale jest nieźle bo jazda przyszłoponiedziałkowa będzie wielce prawdopodobna - chłopaki stwierdzili, że się wyrobią z robotą!




  • DST 63.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 23.62km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cieplusio i wietrznie ale do Katowic...

Wtorek, 27 maja 2008 · dodano: 27.05.2008 | Komentarze 0

Cieplusio i wietrznie ale do Katowic...

Dzisiaj był zgryz co do kierunku, a więc mojej podstawowej koncepcyji jazdy. Azali kopnąć się na kierunek Myslowitz czy też do Kattowitz. Ostatecznie była bardziej terenowa jazda katowicka. Mając na myśli "bardziej terenowa" chodziło mi o brak asfaltu i nic więcej.
Jak zwykle dużo luda pieszego, rowerowego, samochodowego, rolkowego i takie tam w pobliżu akwenów wodniastych, tj. na sztauwajerach i na Paprach. Spieprzałem z tych rejonów ile pałeru w mych odnóżach - takie spendy to nie dla mnie.

To już niestety moje ostatki rowerowe w tym tydniu. Z jutra mój wiełasipied ląduje u znajomków na wymianie na new tego, co w nim najważniejsze: keta, kaseta i koronki - czyli napędzik mechaniczny. Napęd człowieczy, czyli ja będzie w tym czasie odpoczywał, bawił się na weselisku i takie tam.
Jak wszytko dobrze poleci siodło będę ugniatał swym tyłkiem kole pierwszego czerwcowego poniedziałku.




  • DST 67.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:37
  • VAVG 25.61km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybsza jazda Zalewowo-Łąkowa.

Miało

Poniedziałek, 26 maja 2008 · dodano: 27.05.2008 | Komentarze 0

Szybsza jazda Zalewowo-Łąkowa.

Miało być przejechane kole 40, wyszło nieco inaczej....
Cieplutko, bezwietrznie, sucho - tak lubię. Jeno po wcześniejszych deszczach muszek się wylęgło niesamowita ilość. Wszystkie te insekty + motyłki to skrajni desperaci - śmigam ci ja tydziechą a całe to tałatajstwo idzie z uporem na czołowe zarówno ze mną jak i moim bikiem. A więc przez większość czasu jazda z lekuśko spuszczoną głową i zamknionymi ustami (pojadłem bowiem tuż przed wyjazdem).
Te wąskie asfalty pomiędzy polami w okolicach zalewu na Łące - pycha!!!
Powrót do dom nastąpił w wersji dłuższej: przez Kobiór town (village?).
Wracając od MAMY (toż to JEJ świento), schodząc po schodkach odczułem bardzo przyjemny ból mych udków - FAJNIE!!!




  • DST 81.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 24.55km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Była chęć, był pałer to

Sobota, 24 maja 2008 · dodano: 25.05.2008 | Komentarze 0

Była chęć, był pałer to i było expedtion!

Dzień wcześniej już myślałem: "kaj by tu się machnąć rowerkowo z jutra"! Stwierdziłem, że w tym year nie byłem jeszcze na Sośnierzowej Inwestycji (czytaj "Zamek" Chudów).
No i się kopnąłem środkowym rankiem (kole dziesiątej) niskim szybszym lotem asfaltowym przez dziedziny mikołowskie, mokierskie i paniowskie do Chudowa. Szybkie pikczersy foniaczem i znowu na siodło via Ornontowice - Orzesze - Gardawice - Mościska - Zgoń - Gostyń - Kobiór - Home.
Fajnie się śmigało (mimo, że najwięcej asfaltowo), pojawiła się nawet niewielka ilość terenu ale za to czaderska: kręto, wąsko, szybko i nieźle krzaczasto.
W poczuciu dobrze spełnionej przyjemności zawitałem w mieszkanku nieźle spocony - tak lubię!

A przed wyjazdem zrobiłem kolejny kroczek w kierunku Jura Maratonu - wpłaciłem kaskę na tą zbliżającą się imprezkę...




  • DST 22.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 20.95km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie sobie wrzesanie się po moim

Piątek, 23 maja 2008 · dodano: 25.05.2008 | Komentarze 2

Takie sobie wrzesanie się po moim miastku...

Nie było specjalnej weny rowerowej a był wolniejszy czas - nie wiem czy wskoczyłem na siodło bardziej z obowiązku czy w nadziei, że jak już ruszę to złapie mnie chęć na deptanie pedałów - niczewo z tego nie wyszło!
Pojeździłem trochę bez przekonania i stwierdziłem, że resztę wolnego czasu trza przyjemniej spędzić z moimi kobietami.
Na Paprocanach chwyciłem za komóracza i umówiłem się z małżonką mą na lightowy spacerek. Rower do komórki, żonkę pod rączkę, córkę za rączkę i podreptalimy trochę...




  • DST 50.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 24.79km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Był remont, zaczęła

Czwartek, 22 maja 2008 · dodano: 22.05.2008 | Komentarze 0

Był remont, zaczęła się jazda...

Prawie tydzień bez siodełka, ale jak się pedałuje to nie zapomniałem.
Miało być mało (kilometrów), wolno i krótko (czas) - nic z tego nie wyszło. Było średnio (kilometrów), szybciej i troszkę dłużej.
Jak zwykle jak nie mam specjalnych planów rowerowych, to gna mnie w kierunku PP (Pętelki Pszczyńskiej) + trochę kilometrów po okolicach mojego city.
Zrelaksowany i spocony wróciłem do dom, by już samochodem odebrać moje dziewczyny (małżonkę i cerę) od znajomej - czyli dla każdego coś dobrego!

Jutro jest duża szansa na kolejne pedałowanie...




  • DST 157.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:11
  • VAVG 21.86km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolne od roboty - trza więc

Piątek, 16 maja 2008 · dodano: 18.05.2008 | Komentarze 0

Wolne od roboty - trza więc łapać kierę i zakręcić szprychowymi kołami.

Miał być Żywiec (niestety miasto) i wjazd na Żar, jednak zmieniłem plany w ostatniej chwili.
Był Auschwitz-Zator-Osiek-Bestwina-Czechowice Dziedzice-Goczłakowice-Pless-Tichau.
Stawów, stawiczków, większych oczek wodnych i tym podobnych zbiorników było nie od metra ale od kilometra. Machnąłem naście zdjątek z aparata: stawy, drogi, pałacyki i inne drewniane kościółki. No i Wisła River!!!
Do Zatora płasko, asfaltowo i troszkie kręto. Za Zatorem rozpoczyna się jazda jakiej się nie spodziewałem: każdy zjazd ma swój podjazd. Zjazdy szybkie (max 52 kilosy), podjazdy już takie nie były.... Kurde - jak na Jurze. Było takich wjazdów kole 15!!! Niektóre po 12 km/h na asfalcie - pot (bez łez) i coraz trudniejsza jazda bo odnóża me zaczęły słabnąć niesłychanie.
No i kurde kole dziewiątej dychy kilometrowej przyszedł gość ogólnie nielubiany - KRYZYS (bynajmniej nie osobowości) - nadwyrężył ogólny sens działania: co ja tu k...wa robię, po jaką cholerę tak się męczę itp.
Za Czechowicami KRYZYS zaczynał niedomagać a ja już kole Pszczyny śmigałem znowu swoim ulubionym tempem - ażem siem samój dziwował jak to znowu fajursko mi się pedałuje.
W doma dziecka witają, żonka mówi: "nareszcie jesteś" - rodzinne klimaty.
Było, minęło, nieprędko się zdarzy z racji braku czasu....




  • DST 60.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 23.23km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stawy na Woli wolę....

Wtorek, 13 maja 2008 · dodano: 14.05.2008 | Komentarze 0

Stawy na Woli wolę....

Był plan i został on wykonany - tak kurde lubię: Tychy~Cielmice~Świerczyniec~Bieruń~Bojszowy~Wola~Pszczyna~Tychy.
W Bojszowach chcąc niechcąc pogadałem z wygiętym gościem (ledwo się trzymał na odnóżach) - mówi, że lubi gości na trekkingach. Ja na siodło i znikam - śmigam co prawda na góralu, ale nie wiem co człek miał na myśli.
Nieźle wykręcona jest traska między Bojszowami a Wolą. Klimat psują jedynie ułożone miejscami płyty betonowe, oczywista w poprzek!!!
W Woli kieruję się na stawy - cudnie. Tak właściwie warto dymać w te rejony dla przejazdu kole 600-metrową ubitą drogą pomiędzy stawami.
Szybkie spotkanko ze znajomym przy Jego fabryce w Woli, czyli Zespole Szkół Zawodowych :), uroczyste wręczenie mocno spóźnionego prezentu i śmigam zielonym Eurovelo do Pszczyny. Ta trasa jest mi już znana, ale radosna, bo rzadko przez mój bike odwiedzana.
Od Pless wystąpił mały kryzysik w mojej energy - noga nie podawała jak zwykle, tyłek trochę uwierał... skierowałem się szybszym wariantem do dom, ale tak by licznik zliczył 6 dych.




  • DST 60.00km
  • Teren 28.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 23.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielny wyjazd rekreacyjny modyfikowany

Niedziela, 11 maja 2008 · dodano: 11.05.2008 | Komentarze 0

Niedzielny wyjazd rekreacyjny modyfikowany przez deszczowe chmury.

Jak to w niedzielę - popołudnie przeznaczone na kręcenie korbą. Myślałem o dwóch górkach: Johannberg i Gronieberg i ogólnym błąkaniu się po tych okolicach. Nic z tego nie wyszło. Wyjechałem ci ja z lasu do Gostyni a tu chmurka solidnie deszczowa przecieka na terenach do których zmierzałem. No nie - dzisiaj niedziela, nie czas na hardcore, więc me przednie koło zwróciło się w kierunku przeciwpołożnym i machnołem się do Orzesza, potem Mościska, Zgoń, Kobiór, no i oczywista Pszczyna.
Luknąłem do znajomków - byli doma, więc pogwarzylimy, łyknęlimy coffe a następnie szybszym wariantem asfaltowym udałem się w do mojego home.




  • DST 100.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 23.62km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miałem plan (nie mylić przypadkiem

Sobota, 10 maja 2008 · dodano: 11.05.2008 | Komentarze 0

Miałem plan (nie mylić przypadkiem z I have dream): przyjdzie sobota, bedzie piknie bo się bryknie na rowerku kajsik dalyj w kierunku południowym od mego miastka. Aż tu nagle dzwoni mój niezawodny koleżka z Pszczynowni i rzecze, że sobotnie przedpołudnie ma free. Nieśmiało zaproponował by my wyhaczyli Goczałkowice Lake na łokrągło - mnie rurka zmienknęła i mówię niet, bo czasu na tyle nie starczy. Tak my się rozstali fonicznie w piątek....

Przyszła sobota i jak to mawiają sen przyniósł ideę - plan pszczyńskiego Arena głupio byłoby nie zrobić. Dzwonię do Niego z rana i kajając się rzekam, że będę wcześniej niż planowałem i Wariat Goczałkowicki jest do zrobienia.

Co to dużo pisać - rypnęlimy w dosyć szybkaśnym trybie to jeziorko. Trochę pikczersów, mało terenu, więcej asfaltu, pola kwitnące, lasy śpiewające i wszędzie zapaszysto jak ta lala.

Finał najlepszy z możliwych - na ryneczku wszamalimy ekskluzywne żarełko, popilimy wyrąbistym pilsnerem i na końcu doprawilimy po kilka gałek ice-cremów. No kurde zupełnie jak nie rowerzysty - zamiast machać izotoniki i powerbatony mieliśmy menu jak w niedzielny rodzinny obiadek...

Do domu jechałem tak, by na liczniczku stuknęła stówa w ten dzień!